Sukiennictwo w Międzyrzeczu
Początki rozkwitu sukiennictwa w Międzyrzeczu sięgają XV wieku, odkąd rzemiosło to wybija się ponad wszystkie inne w mieście. Już w 1493 r. sukiennicy międzyrzeccy walczą ze świebodzińskimi o opanowanie rynków u siebie i w Skwierzynie. Pomagał im w tym miejscowy starosta, niestety nielegalnymi metodami, co spowodowało rozstrzygnięcie królewskie na korzyść Świebodzinian. Na szczęście, co odebrał Jan Olbracht, zwrócił Zygmunt Stary. Na mocy dokumentu z 1513 r. król zapewniał, że żaden obcy, ani w Międzyrzeczu, ani w Skwierzynie, pod karą kamienia wosku, nie może sprzedawać szarego sukna. Przywilej ten potwierdzali kolejni władcy, ostatnia raz w roku 1633. O randze Międzyrzecza w wyrobie sukna niech świadczy fakt, że wykształciła się międzyrzecka jego miara – postaw międzyrzecki liczący 27 (24 w XIX wieku) łokci!
W początku XVI wieku w Międzyrzeczu znajdował się dwukołowy folusz [1]. Według lustracji z roku 1564 i 1569 były już folusze przy dwóch młynach. Do 1641 r. sukiennicy międzyrzeccy mieli kłopoty z farbowaniem sukna i musieli je wozić do Szczecina, bądź Leszna. Za zgodą rady miejskiej założyli więc własną farbiarnię, co pozwoliło zmniejszyć koszta. Zazdrośni współobywatele wysyłali jednak skargi do Warszawy, że farbiarnia zanieczyszcza wody Paklicy, z której browarnicy czerpali wodę do warzenia piwa. Długi proces sądowy, który się z tego wywiązał, w 1652 r. doprowadził do odpowiedniego układu. W tym czasie były już dwie farbiarnie. Mogły funkcjonować pod warunkiem uiszczania odpowiednich opłat na rzecz magistratu. W 1666 r. jedna farbiarnia całkowicie spłonęła, drugą natomiast, będąca własnością spółki, przeszła w prywatne ręce, a w 1754 r. Jan Jakub Kintzel całkowicie ją zmodernizował.
Nie było kłopotu ze zbytem sukna. W latach siedemdziesiątych XVI wieku sukiennicy międzyrzeccy przewozili przez komorę poznańską 100, a nawet 150 postawów [2] sukna własnej produkcji. W roku 1581 mamy wzmiankę o istnieniu postrzygalni sukna. Pojawia się tez konkurencja ze strony Żydów, którzy w 1634 r. wystarali się o przywilej „na wolne robienie i sprzedawanie sukna”.
Konkurencja nie była jednak straszna. Kłopoty pojawiły się ze strony własnych pracowników – czeladników. W 1684 r. czeladnicy podnieśli bunt, domagając się wypłaty zaległych płac. Spisali swoje postulaty, zabrali z cechu skrzynkę kasową i w liczbie 60 udali się do Sulęcina. Po miesiącu przestoju w pracy, majstrowie w końcu ulegli. Nie był to jednak koniec konfliktów. Dwóch głównych prowodyrów aresztowano i osądzono karę śmierci. Wyroku jednak nie wykonano, gdyż w sprawę wmieszał się miejscowy starosta. Część czeladników w trosce o swoje bezpieczeństwo, tym razem na stałe opuściła miasto. W 1755 r. Mamy kolejn y strajk czeladników, z których trzydziestu wyjechało do Międzychodu. Majstrowie ustąpili – pod warunkiem pokrycia kosztów strajku buntownicy wrócili do Międzyrzecza. W XVI i XVII wieku liczba sukienników międzyrzeckich wzrastała: w roku 1580 było ich 52, w 1581 – 50, 1583 – 52, 1614 – 35, 1634 – 61.
XVIII wiek przyniósł ze sobą liczne klęski nawiedzające miasto. Panowanie obu Sasów w Polsce nie było szczęśliwe dla Międzyrzecza. Wojna północna i ciągłe przemarsze wojsk, połączone z kontrybucjami i grabieżą, tragiczne pożary, powódź i zaraza, spowodowały wyludnienie miasta, biedę, upadek handlu i rzemiosła. Gdy pod koniec wieku pojawiły się pierwsze oznaki poprawy, nieszczęście w postaci drugiego rozbioru dotknęło Polskę i tak Międzyrzecz znalazł się pod pruskim panowaniem Fryderyka Wilhelma II.
Klęska Rzeczypospolitej okazała się, dosyć przewrotnie, szansą dla Międzyrzecza na dalszy rozwój. Dzięki przyłączeniu do Prus, miasto zyskało na znaczeniu stając się stolicą obszernego powiatu o powierzchni 37 mil kwadratowych, do którego należało 212 miejscowości, w tym 7 miast, z których, liczący 3500 mieszkańców Międzyrzecz był największy. Tworzona od kilkudziesięciu lat wielka pruska armia potrzebowała dużej ilości sukna mundurowego, nie dziwią więc inicjatywy Fryderyka Wilhelma i Fryderyka II mające na celu rozbudowę przemysłu sukienniczego w Nowej Marchii. Teraz w tym kręgu miał się znaleźć i Międzyrzecz, który w 1788 r. mógł się pochwalić sprzedażą aż 2600 postawów sukna! Pełni nadziei na lepsze czasy Międzyrzeczanie witali więc nowego władcę – Fryderyka Wilhelma II 9 października 1793 r. z dużą pompą i pod hasłami: „Królowi – Ojcu! On jest naszym ojcem – my jego dziećmi!”
Sukiennictwo rozpoczęło swój drugi okres rozwoju. Obok 110 sukienników w mieście było 130 tkaczy, wielu farbiarzy i postrzygaczy sukna, a także siedmiu kupców sukiennych i kilku handlarzy wełną. Z sukiennictwa żyła wówczas ¼ mieszkańców miasta. Tak więc Międzyrzecz należał do najważniejszych ośrodków sukiennictwa w zachodniej części Poznańskiego. Sukiennicy, pracujący w domowych warsztatach korzystali z surowca kupowanego w okolicznych miejscowościach (m.in. w Zielonej Górze, Sulechowie, Świebodzinie, Trzcielu, Międzychodzie, Sulęcinie, Swarzędzu). Gotowe sukno sprzedawano kupcom rosyjskim (rosyjscy furmani całe tygodnie czekali w okolicach Międzyrzecza na zamówiony towar), którzy wywozili je do Rosji a nawet do Chin. Takie łączenie produkcji i sprzedaży wymagało nie lada umiejętności kupieckich i organizatorskich. W zajęciu tym prym wiódł właśnie J. J. Volmer, o którym można przeczytać w odrębnym artykule, do czego serdecznie zachęcamy!
Wielkiego prosperity międzyrzeckiego sukiennictwa pozornie nie przerwała też kolejna burza dziejowa, jaką były wojny napoleońskie. Sam cesarz Napoleon Bonaparte będąc 26 listopada 1806 r. w Międzyrzeczu pozostawił Volmerowi zamówienie na 2000 postawów sukna (chciał aż 10 tys.!). Międzyrzecz produkuje teraz na potrzeby Księstwa Warszawskiego i napoleońskiej machiny wojennej.
Niestety, odrodzenie sukiennictwa międzyrzeckiego zbiega się z jego schyłkiem w tym regionie. Od 1800 r. Rosja, dotychczasowy największy odbiorca, zamyka swoje rynki na import sukna z Prus. Tylko na kilka lat, ale kłopoty ze zbytem przynoszą straty. Zdarzają się też przypadki rekwizycji wojskowych. Utworzenie Księstwa Warszawskiego utrudnia kontynuację rozwiniętych już kontaktów kooperacyjnych Brandenburgii z Wielkopolską. Na rynku pojawiają się coraz częściej tanie wyroby angielskich fabryk tekstylnych (choć ich masowy napływ utrudnia blokada kontynentalna). Po Kongresie Wiedeńskim dotychczasowy odbiorca międzyrzeckiego (i okolicznego) sukna – Rosja wprowadza wysokie cło na niemieckie produkty, czym wspiera nowopowstający ośrodek tekstylny w Łodzi i jej okolicach. Zrujnowani tkacze śląscy, nowomarchijscy i wielkopolscy porzucają swe rodzinne miasta i udają się do obcych krajów w poszukiwaniu pracy. Wielu rusza z rodzinami właśnie do Łodzi. Tym zdarzeniom towarzyszy też rewolucja technologiczna. W 1785 r. wzorem doświadczeń brytyjskich, w Berlinie zainstalowano pierwszą maszynę tkacką, a później następne. W 1797 r. Fryderyk Wilhelm II podarował zielonogórskim sukiennikom maszynę przędzalniczą skonstruowaną w Berlinie. Trzynaście lat później było ich już 767. w 1832 r. powstała przędzalnia o napędzie parowym. Rzemiosło sukiennicze i manufaktury tekstylne nie wytrzymały konkurencji i zaczęły przechodzić do historii. Do historii przeszła też sukiennicza świetność Międzyrzecza, a miasto stało się jednym z wielu małych miast pruskich.
[1] Folusz - budynek lub pomieszczenie, w którym mieści się folusz – maszyna do obróbki (folowania) sukna.
[2] Postaw – miara długości; p. międzyrzecki liczył 27 łokci (łokieć – ok. 57,6 do 59,6 cm) |